Dojeżdżamy na miejsce dość wcześnie, niby mamy ponad godzinę czasu, ale jak to zwykle bywa w trakcie przygotowań gdzieś on niemiłosiernie ucieka w ostatniej chwili meldujemy się na odprawie.
Dostajemy mapę..., a w zasadzie mapkę 5 na 5 centymetrów... na której zaznaczone są tylko 3 punkty. Pierwszy to start/meta dwa pozostałe to miejsca gdzie mamy dostać mapy na wybrane pętle. Jeden z punktów dla mapy wschodniej, a drugi dla zachodniej pętli.
Wybieramy wschodnią pętlę jako pierwszą i tak nie wiemy co organizatorzy przygotowali na każdej z nich, więc wybór czysto losowy....
Peleton rozbija się na małe grupki później pojedyncze osoby...., nie będzie pociągów, tłumów pędzących od PK do PK. Może kilka pierwszych punktów będzie w towarzystwie ale nie spodziewam się aby to trwało długo, trasę można wykreślić na kilka sposobów....
Pętla Wschodnia
Spoglądamy na mapę..., siadamy, nie będzie łatwo...., mało asfaltów, sporo terenu, a cała okolica usiana kropkami z wartościami, 254, 259, 333, 285, 330, 445.... itd..., może „góry” nie są duże, ale z doświadczenia wiemy, że jazda będzie ciężka, co chwilę podjazd, później zjazd. W końcu ruszamy mamy wykreśloną całą pętlę....
03 – Zagłębienie terenu u podnóża skał
Punkt umieszczony na zielonym szlaku, więc nie spodziewamy się większych problemów, po drodze jest do pokonania miejsce oznaczone jako szczególnie niebezpieczne, skarpa kilkudziesięciometrowa, trzeba uważać, ale podjeżdżamy od południa, więc pniemy się mozolnie pod górkę, o jeździe nie ma mowy..., trzeba podprowadzić..., liczymy zakręty pierwszy, drugi... PK powinien być poniżej... szukamy i nie ma... spoglądamy na mapę... chyba oznaczenie szlaku zakryło część przecinki... to nie to miejsce.... sugerując się oznaczeniem miejsca „szczególnie niebezpiecznego”, docieramy wraz z kilkoma zawodnikami do właściwego zakrętu, odnajdujemy lampion i ruszamy dalej...
02 – Ruiny od północy
Stosunkowo długi przelot po szosach, więc powinniśmy dotrzeć dość szybko, coś jednak idzie nie tak, przestrzeliwujemy lasek... szukamy PK w kolejnym zagajniku jakieś 300-400m dalej.... nogi poharatane przez jeżyny, a PK nie ma... :(. Kolejny raz analizujemy mapy, chyba się zagalopowaliśmy. Wracamy, tym razem bezbłędnie... i mała niespodzianka.... zagajnik kryje ruiny kościoła..., musiał być kiedyś piękny...., dziurkujemy karty i pora na
01 – Przepust
Droga niestety trochę dookoła, brak jakichkolwiek przecinek prowadzących na punkt, Sporo szutrów, docieramy na miejsce, chwila szukania i... jest..., budowniczy nieźle się postarał ukrywając lampion..., z drogi nie było go widać, ukryty w gęstych krzakach tuż przy przepuście pod drogą... Na kartach pojawiają się kolejne dziurki....
05 – Cypel lasu
Ruszamy i... spada mi łańcuch..., zakładam, ruszam, jednak czuję, że coś jest nie tak... łańcuch przeskakuje od czasu do czasu... znam to..., na 100% skrzywione jest ogniwo...jednak nie zatrzymuje się, szkoda czasu, zrobimy sobie krótką przerwę przy jakimś sklepie, jak... będzie otwarty. Tak też się dzieje, Darek udaje się na zakupy, po kolę i drożdżówki, a ja usuwam uszkodzone ogniwo zastępując je spinką.
Okazuje się iż drożdżówek nie ma, jednak chwilę później podjeżdża obwoźny kram oferujący to czego nie dostaliśmy w sklepie, krótka wymiana zdań i okazuje się, że drożdżówek nie ma, ale są słodkie chałki nadziewane..., hmm... jak zwał tak zwał... niemniej pycha... Straciliśmy już sporo czasu, trzeba się pospieszyć..., docieramy do PK, trochę nie zgadzają się przecinki, jednak kierunek jest właściwy i bez większego problemu odnajdujemy interesujący nas lampion.
Czas na
04 – Skraj polany od północy
Punkt dość blisko, wydaje się, że nie powinien nam sprawić problemów, a jednak już na miejscu okazuje się, że w okolicy jest kilka polan, a ta której szukamy jest nieco wyżej... oddalona od drogi... Po raz kolejny okazuje się, że na tym rajdzie trzeba bardzo dokładnie mierzyć odległości.
Koniec marudzenia, ruszamy na
10 – Skrzyżowanie ścieżek
Większość drogi banalna, jednak później nie zgadzają nam się przecinki, jest ich za dużo..., są nie w tych miejscach..., profilaktycznie jadę sprawdzić czy za ok 200m za zakrętem jest droga i... jest... sprawdzam jeszcze raz mapę i chyba mamy właściwą przecinkę, wjeżdżamy w nią..., najwyżej nadrobimy 1.5 km i sprawdzimy wcześniejszą przecinkę, jeżeli ta okaże się błędna...
Okazuje się, że jednak nie ma błędu, wybraliśmy poprawnie, docieramy na PK, podbijamy karty i pędzimy na
06 – Granica kultur – 50m od ścieżki
Strasznie nie lubię takiego opisu punktu, może oznaczać dokładnie wszystko... i.... nic. Początek szosą, później leśną drogą i zaczynamy szukać PK... Popełniamy błąd sugerujemy się opisem 50m od ścieżki, tyle, że jesteśmy na skrzyżowaniu i liczymy 50 m od każdej ze ścieżek, przeczesujemy teren i nic..., w końcu Darek decyduje się na tel. do organizatorów...
Punkt jest gdzieś blisko..., tylko co zrobiliśmy źle? Spoglądam jeszcze raz na mapę... i już wiem... 50 m jest od ścieżki prowadzącej ze wschodu na zachód... a nie od tej północ-południe... głupi błąd, kosztował nas sporo czasu i nerwów... Po raz kolejny przekonujemy się jak ważne jest mierzenie odległości na IWW, tutaj nie ma przypadków.
11 – Przepust
Drugi punkt z takim opisem, tyle, że już wiemy iż budowniczy dołożył wszelkich starań aby nam nie ułatwić odnalezienia punktów..., jednak tym razem idzie nam zdecydowanie prościej, nie popełniamy błędu, w zasadzie trafiamy w krzaki gdzie ma być PK i tam jest.... odbijamy karty, ruszamy na
13 – Wąwóz przy drodze
Czeka nas bardzo długi przelot, na dokładkę po drodze widzimy kilka szczytów po obu stronach drogi, 304, 319, 335, 323, 331, 355, 405..., nie będzie lekko i tak też jest w rzeczywistości, końcówka to przedzieranie się wąską ścieżynką, z 2 metrowymi pokrzywami po obu stronach..., ale PK odnaleziony, jeszcze krótkie podejście na szczyt, ścieżka robi się szersza pokrzywy jakby rzadsze, możemy jechać dalej... na
16 – Ambona
Obaj potrzebujemy już wizyty w sklepie, zjeżdżamy do najbliższej miejscowości, sklep jest, ale zamknięty, niedobrze...
Spoglądamy na mapę PK16 jest dość mocno oddalony, z czasem też jesteśmy w plecy, dzisiaj nie zaliczymy wszystkich punktów, tego jesteśmy pewni... więc odpuszczamy.. jedziemy na
15 – Przy ratuszu (BUFET)
we Wleniu, większość szosami, na rynku w końcu możemy chwilę odpocząć, uzupełniamy zapasy, w sklepie kupujemy ADHD (energetyk) i lody, a w bufecie korzystamy z wody, bananów, ciastek, drożdżówek, arbuzów... i dowiadujemy się, że część osób zrezygnowała, jest za ciepło... upał zaczął zabijać... gdy wyjeżdżaliśmy na trasę było 9 stopni, teraz termometr pokazuje 36...,
14 – Na skarpie – 50m od ścieżki
W końcu ruszamy kierujemy się powoli na metę... po drodze jednak zaliczymy jeszcze kilka PK będących po drodze, a 14 wydaje się niezbyt skomplikowana, przynajmniej na mapie, w rzeczywistości, jest to całkiem spora wspinaczka gdzie po lewej mamy skarpę, a po lewej urwisko.... PK ma być po lewej stronie w pobliżu skałek... chwilę jedziemy we czwórkę z bikerami którzy też zaczęli drugą część pętli od tej strony... chwila poszukiwań i lampion odnaleziony..., ale łażenie po skarpie mocno nas wykończyło... Zjeżdżamy do Marczowa początkowo chcieliśmy jechać na
12 – Na szczycie
ale, patrząc na poziomice i ścieżki na mapie odpuszczamy, szkoda czasu... ruszamy od razy na
09 – Na ścieżce
Długi przelot, po szosach i ścieżkach leśnych, końcówka to wąskie ścieżynki ale PK odnaleziony bez żadnych problemów, obok jest
07 – Dół przy drodze
więc głupio go nie zaliczyć...
Kilka min później jesteśmy na miejscu, podbijamy karty i jedziemy dalej na
08 – Skałka
Przy czym jeżeli podjazd będzie jakiś hardcorowy to z założenia odpuszczamy, wjazd od północy wydaje się paskudny, raczej wygląda na podejście, niż podjazd, szkoda czasu.
Odpuszczamy i wracamy do bazy
Przepak
Oddajemy karty pętli wschodniej, jemy w bufecie, Darek makaron z mięsem, ja pierogi z mięsem, zamieniamy kilka zdań ze znajomymi i chyba pora ruszyć na drugą pętlę...
Pętla zachodnia
Standardowo siadamy, ale wykreślamy tylko część trasy, wiemy, że czasu jest mało, więc nie zaznaczamy pełnej pętli, tylko kilka PK i kierujemy się na Wleń..., o drodze mamy do zaliczenia kilka PK. Zaczynamy od
03 – W wyrobisku
Dojeżdżamy do Mojesza piękną rowerówką w zasadzie to chyba autostrada rowerowa, ech gdyby wszędzie tak wyglądały DDR-y... marzenia... szeroki asfalt, oddzielony od szosy pasem zieleni... Skręcamy na szuterek prowadzący do Dębowego Gaju, dogania nas jakaś tubylcza młodzież ciesząc się, że przegonili „kolarzy”..., tyle, że my mamy już za sobą 90km i niespecjalne chęci na ściganie, jednak gdy zaczyna się podjazd, chłopaki zaczynają pękać..., więc przyspieszamy :) i wkrótce skręcamy w interesującą nas przecinkę i odnajdujemy wyrobisko oraz lampion... jest nieźle PK znaleziony w niezłym czasie..., ruszamy na
07 – Drzewo przy drodze
Kolejny długi przelot, w większości po szutrze i szosach, drzewo ciężko pominąć jadąc od północy, lampion widać z dobrych 200m, tyle, że po drodze długi podjazd..., teraz czeka nas zjazd i ruszamy na
09 – Ruiny
Wygląda to niegroźnie, jednak ostatnie 150-200m to spacer pod górkę, nie ma mowy o jakiejkolwiek jeździe, spore przewyższenie, ścieżka ma 20-30cm, po jednej stronie górka, po drugiej wąwóz. Za to po drodze mijam sporą grupę piechurów. Dość szybko dziurki znajdują się na naszych kartach i możemy lecieć na
13 – Przy ratuszu (BUFET)
Drug raz we Wleniu... drugi raz w tym samym sklepie, kupuję ADHD wiem, że jest pijalnie i nie tak słodkie jak inne energetyki, po raz kolejny konsumujemy ile się da, uzupełniamy bidony i... zastanawiamy się jeszcze nad 2 PK odcinka specjalnego. Patrzymy na mapę w skali 1:15000 i widać, że stracimy na nie sporo czasu błądząc po okolicy..., odpuszczamy
OS1 – Podnóże skały od północy
OS2 – Skała
i ruszamy na
14 – Skraj zagajnika
Wygląda niewinnie, jednak w rzeczywiści natykamy się na kilkukilometrowy podjazd do Klecza, tam na skrzyżowaniu zastanawiamy się nad wyborem drogi. Na PK możemy podjechać z 2 stron... wybieramy nieco dłuższą drogę, ale za to usianą nieco rzadziej poziomicami..., kolejne 2km po górkę... nachylenie krąży w okolicach 6-9%, nie ma lekko... Docieramy do PK, podbijamy karty i zjeżdżamy tą drugą drogą, okazuje się, że nasz wcześniejszy wybór podjazdu był właściwy..., tutaj sporo kamoli, terenu i o wiele większe nachylenie. Na szczęście zjeżdżamy i lecimy na
10 – Nad stawem
Początkowo jest nieźle, co prawda jest podjazd, później robi się całkiem stromo, ścieżka gdzieś ginie, ktoś ogrodził teren i.... musimy nieco wrócić, odbić w inną ścieżkę nadrabiając dookoła wrócić z drugiej strony płotu na właściwą drogę... Zaczynamy odmierzać, liczyć przecinki i trochę na czuja wjeżdżamy w tą właściwą... podbijamy karty i odpuszczamy
12 – W wyrobisku (od północy)
jest zbyt oddalona, a czasu mało, kierujemy się powoli do mety, po drodze może zaliczymy jeszcze ze 2-3 punkty..., zobaczymy... Ruszamy dalej i spotykamy znajomych jadących w tym samym kierunku.... coś każe nam jechać za nimi i odbijamy na
06 – Strumień – 20m w górę od drogi
kolejny raz teren, kolejny raz pod górkę, docieramy do strumienia i natykamy się na pieszych którzy wskazują nam miejsce umieszczenia PK..., niedaleko jest
05 – Paśnik
więc jedziemy w tym kierunku, tym bardziej iż jest po drodze do mety, tyle, że z mapy wynika, że całość będzie po terenie... Zaczyna się ściemniać, pora odpalić lampki, czołówki.... jedziemy ścieżkami, koleinami, nieprzyjemna droga, dojeżdżamy do miejsca gdzie spodziewamy się paśnika i.... nie ma go..., przeszukujemy okolicę..., spoglądamy na zegarki... chyba nie warto spędzać tutaj zbyt wiele czasu, metę zamykają za ok 40 minut...
Lwówek Śląski niby jest niedaleko, ale po co ryzykować NKL, a ścieżka jest na tyle paskudna, że chwilami nie ma mowy o jeździe wśród metrowych traw. Z założenia odpuszczamy
08 – W wąwozie – 5m od drogi
04 – Róg płotu
02 – Na wale – 50m od ścieżki
01 – Ruiny – od północy
i kierujemy się do Lwówka Śląskiego... na dotarcie do przejezdnej ścieżki tracimy dobre kilkanaście minut... skręcamy na wschód, chcemy wyjechać na drogę 297, wkrótce ją osiągamy i lecimy na mety, jesteśmy tuż przed jej zamknięciem... uff...
Meta
Dowieźliśmy w sumie 20PK. Z kompletem na metę dojechały tylko 4 osoby..., już samo to wskazuje, że lekko nie było... Suma przewyższeń na naszej trasie to ponad 1.7km... gratulacje należą się wszystkim którzy to przetrwali przy temperaturach od 9-36 stopni..., a swoją drogą piękny teren, piękna okolica...
Szkoda tylko błędów (braku pomiarów) szczególnie na początku trasy, ale to kolejna nauczka, że nawet jak na 5 maratonach punkty można znajdywać bez mierzenia i czasem nawet bez czytania opisów to na kolejnym może już nie być tak łatwo. A przecież niby to wiedzieliśmy.
No cóż, Izerska Wielka Wyrypa okazała się dla nas prawdziwą wyrypą.