Puchar polski w Maratonach Rowerowych na Orientację 2013
Trasa Rowerowa 200: ok. 200km w limicie 15h, start godzina 16:30, meta godz. 7:30, do zaliczenia ok. 15 PK (Punktów Kontrolnych), każdy o tej samej wadze punktów przeliczeniowych (jeden PK=30pp). Za każda rozpoczętą minutę spóźnienia ponad limit czasowy odejmuje się jeden punkt przeliczeniowy. Uczestnik dostaje kolorową mapę na formacie A3 w sakli 1:100000 z zaznaczonymi na niej PK.
Tak brzmi informacja na stronie imprezy, a jak jest w rzeczywistości... Ciężko....
Po raz kolejny w tym roku jedziemy do Krakowa. Baza imprezy w WKS Wawel, znamy to miejsce z Transjury. Przyjeżdżamy rano, po bardzo krótkiej nocy. Nie chce nam się rozpakowywać, przebierzemy się w aucie. Jako, że mamy jeszcze trochę czasu do startu, to uskuteczniamy krótką drzemkę :-).
Na trasie do odnalezienia będziemy mieli kilkanaście PK na optymalnej trasie 200km, przynajmniej tak twierdzą organizatorzy. Jest jeszcze mały szczegół, mniej więcej w połowie jest odcinek specjalny po którym nie wiemy czego się spodziewać, ile będzie na nim PK i na jakim obszarze. Cóż, dowiemy się tego już na miejscu.
Kwidzyn jest strasznie daleko, szczególnie w piątkowe popołudnie i wieczór. Kiedy w końcu docieramy zaskakuje nas… luz na sali gimnastycznej gdzie będziemy nocowali. Piesi co prawda już w terenie, ale mimo wszystko, przy ponad 1000 startujących powinno być jak zwykle do bólu ciasno. Potem okazuje się, że była jeszcze jedna sala.
Wieczór upływa w miłej atmosferze pogaduszek ze znajomymi. Trzeba się jednak przygotować bo do przejechania będzie około 200km w czasie 12 godzin.
Ostatnia już w tym roku impreza w Pucharze Wyryp i kolejna w Pucharze Polski w Maratonach na Orientację. Tym razem przed nami mało znane Pogórze Kaczawskie. Przed nami 150km i start przed północą. Przewyższeń ma być ponoć mniej niż na Rudawskiej Wyrypie, ale wszystko jak zwykle okaże się w terenie...
Galicja Orient, czyli... dawna Odyseja... A przynajmniej ten sam termin, ta sama formuła... Wyjeżdżamy z Darkiem w piątkowe popołudnie z Katowic i... szybko orientujemy się, że błędem był wybór autostrady. Kilkadziesiąt minut na bramkach + ograniczenia prędkości na autostradzie sprawiają, że do Bochni docieramy później niż planowaliśmy, a jednocześnie wcześniej niż większość pozostałych uczestników. Efektem tego są numery startowe jak nam zostają przydzielone: 2 i 3 :-).
Impreza dość nietypowa bo... dwudniowa, to coś co wyróżnia ten maraton spośród kilkudziesięciu zaliczonych w tym roku. Optymalne trasy to 100km w pierwszym dniu i 60km w drugim. Niby niewiele, jednak to pogórze i fragment Beskidu Wyspowego po którym miałem okazję już wcześniej jeździć i wiem jak niepozorne wzniesienia po 70-80m potrafią się szybko kumulować i wysysać siły.
W tym terenie nie da się jechać szczytami, tutaj każda górka to osobna "wyspa"..., zawsze jest podjazd i zawsze zjazd.
Piątek... wyjeżdżamy w okolice Szczecina, baza rajdu znajduje się w Binowie, trochę to daleko..., czeka nas długi dzień. Na miejsce dojeżdżamy wieczorem, nocleg w przyczepach kempingowych jest dodatkową atrakcją, a w międzyczasie ognisko... :), spotkanie ze znajomymi no i oczywiście musimy przygotować rowery do jazdy.
Pobudka ok 7:00, wita nas wschodzące słońce, jest jednak chłodno. Końcowy przegląd sprzętu, śniadanie i pora udać się na odprawę techniczną.
Przed nami ok 200km w okolicach Szczecina, Stargardu Szczecińskiego, Drawska Pomorskiego.
Do odnalezienia jest 17 punktów kontrolnych w ok. 15 godzin. Teren wydaje się płaski, jednak to tylko złudzenie. Przewyższenia w okolicy mają maksymalnie po kilkadziesiąt metrów jednak z doświadczenie wiemy jak bardzo może to być mylące.
Już sama nazwa imprezy brzmi groźne - Mordownik - II ekstremalny maraton. Niewyspani ruszamy z Amigą bladym świtem do Kroczyc koło Zawiercia. Przed nami 135 km w optymalnym wariancie i 14-godzinny limit czasu. 21 punktów do odnalezienia. I jak znamy życie to piachy i podjazdy :-) Na termometrach 12-13 stopni. Nie do końca wiadomo jak się ubrać, tym bardziej, że pod wieczór ma padać.
Tuż przed startem pozujemy do pamiątkowego zdjęcia, a chwilę później dostajemy trzy mapy, dwa to mapy w skali 1:50000, a trzeci arkusz to rozświetlenia okolicy PK. Niby część z nich ma być w skali 1:10000, a zdjęcia satelitarne w skali nieznanej...
Izerska Wielka Wyrypa to kolejny z rajdów zaliczanych do Pucharu Polski w Maratonach Rowerowych na Orientację, ale również zalicza się do Pucharu Wyryp, jest więc o co walczyć. Impreza zapowiada się bardzo ciekawie, jednocześnie zdajemy sobie sprawę iż nie będzie lekko. Organizatorzy zapowiadają dwie pętle po około 75km na każdej oraz w sumie ok 2850 metrów przewyższeń. Pogoda również nie będzie pomagała, temperatura ma dochodzić do ok 30 stopni.
Piątek... wyjeżdżamy z firmy nieco wcześniej, ruszamy na podbój Wielkopolski. Kierunek Zaniemyśl. Lekko nieprzygotowani, nie sprawdziliśmy terenu, okolicy, relacji z poprzednich edycji...
Start około północy, do przejechania 150 km w 15 godzinnym limicie czasowym, liczymy że uda się przed startem gdzieś przespać, chociaż chwilę, inaczej będzie to kolejny 2 dobowy dzień… z maratonem wpisanym gdzieś pomiędzy…
Drugi Bike Orient w tym roku, jedyny w ramach Pucharu Polski 2013. Baza powiatu mieści się w Szczepocicach Rządowych w powiecie radomszczańskim. Tym razem czeka nas nas około 100 kilometrowa włóczęga w Dolinie Warty. Do odnalezienia mamy 20 punktów kontrolnych w czasie 8 godzin. Dużo i mało. Patrząc na sam dystans wydaje się niewiele,doliczając czas na odnalezienie punktów... może być rożnie. Na stronie organizatora można przeczytać wywiad z Arturem, który pomagał w konstruowaniu trasy, Można tam przeczytać m.in.
Myślę, że udało nam się zaplanować jedną z najciekawszych i jednocześnie najtrudniejszych tras dla fanów orienteringu. Kilka z PK z pewnością stanie się hitami i jak sądzę przejdą one do legendy Bike Orientu. A jeden z nich jest ... po prostu masakra.
Zapowiada się niezła zabawa.
Kolejna impreza Pucharu Polski w Maratonach Rowerowych na Orientację. 100km w 6 godzin, czyli wydaje się, że trasa powinna być prosta i szybka.
Pogoda dopisała, jest ciepło, błękitne niebo, delikatny wiaterek, warunki wręcz idealne, jesteśmy odpowiednio wcześniej żeby zdążyć się przygotować i pogadać chwilę ze znajomymi, jeszcze krótka przejażdżka po centrum i zgłaszamy się w biurze zawodów i mamy ponad godzinę..., całkiem sporo czasu, jednak trzeba przygotować rowery do drogi. Mieliśmy to zrobić wczoraj, ale.... oczywiście się nie udało.
Za nami wspinaczka na Rudawskiej Wyrypie. Tym razem zapowiada się płasko, bo przed nami tereny Mazowsza.
Na wieczornej odprawie dowiadujemy się, że rano otrzymamy 5 kartek - dwie z mapami w skali 1:50 000 i trzy ze zbliżeniami punktów. Mapy sprzed 30 lat. Dodatkowa informacja to, że jest mokro i czarno. Czarno od komarów (czujemy to nawet w bazie).
Drugi występ naszego młodego teamu rowerowego , tym razem przed nami Rudawy Janowickie, czyli część Sudetów. Wg informacji organizatora przed nami: